Polskie egzemplarze pierwszego wydania „De revolutionibus” Mikołaja Kopernika
Miejsca przechowywania – obecni właściciele
Prowadzone przez wspomnianego już wielokrotnie amerykańskiego astrofizyka i historyka nauki Owena Gingericha poszukiwania zachowanych egzemplarzy De revolutionibus przyniosły nadspodziewanie interesujące wyniki. Spośród odkrytych przez niego w ciągu kilku dziesięcioleci badań blisko 280 egzemplarzy pierwszego wydania druku norymberskiego typografa Johannesa Petreiusa z 1543 r., rozlokowanych po całym globie, pewna ich część znalazła schronienie w bibliotekach współczesnej Rzeczypospolitej. Dzięki benedyktyńskiej pracy Gingericha mamy pewność, iż w chwili obecnej na terenie naszego kraju przechowuje się przynajmniej 14 egzemplarzy słynnego dzieła Kopernika, ulokowanych w 12 bibliotekach naukowych (publicznych, uniwersyteckich, towarzystw naukowych oraz Polskiej Akademii Nauk) siedmiu miast naszej ojczyzny.
Jeśli spojrzeć na mapę rozlokowania wspomnianych instytucji, które odnotowują w swych zbiorach dzieło znakomitego astronoma, to przede wszystkim widzimy tutaj Kraków i Wrocław wraz z czterema ulokowanymi w tych miastach znaczącymi książnicami. W ich przebogatych zasobach znajduje się ogółem sześć woluminów interesującej nas książki. W Krakowie jest to naturalnie Biblioteka Jagiellońska, w której posiadaniu są dwa egzemplarze norymberskiego druku (Cim. 8288 i Cim. 8436) oraz – stanowiąca Oddział Muzeum Narodowego w Krakowie – Biblioteka XX. Czartoryskich, gdzie przechowywany jest jeden z najcenniejszych woluminów tego dzieła, należący do królewskiej biblioteki Zygmunta II Augusta (sygn. 2338 III A Cim Saf). Wrocławskie książnice, które odnotowują w swych katalogach również trzy egzemplarze De revolutionibus, to: Biblioteka Uniwersytecka, mająca w swej dyspozycji dwa woluminy (sygn. 363153 i 411395) oraz Biblioteka Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, mogąca poszczycić się również jednym egzemplarzem (sygn. XVI. F. 4048).
Kolejne miasta cieszące się przywilejem posiadania tego cennego dzieła to Warszawa, Poznań i Toruń, gdzie przechowuje się ogółem sześć kolejnych tomów pracy wielkiego Toruńczyka, po dwa w każdym z tych ośrodków. W Warszawie książkę tę spotkamy w Bibliotece Narodowej (sygn. SD XVI.F.967) i Bibliotece Uniwersyteckiej (sygn. Sd.612.454), w Poznaniu zaś w bogatej w cenne zbiory Bibliotece Raczyńskich (sygn. III.S.b.37) oraz nie mniej zasobnej książnicy Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (sygn. S 10618 III). Toruń – miasto urodzin Mikołaja Kopernika – posiada również dwa woluminy interesującego nas traktatu, które znajdują się w obu znaczących librariach tego miasta: Bibliotece Uniwersyteckiej (sygn. Pol.6.III.142) oraz Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej – Książnicy Kopernikańskiej (sygn. 102689). Pozostałe ośrodki, które mogą chlubić się posiadaniem dzieła Kopernika to Płock i Kórnik z dwiema wspaniałymi instytucjami – założoną w 1820 r. Biblioteką im. Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego (sygn. XV, 170) oraz Biblioteką Kórnicką Polskiej Akademii Nauk (PAN Biblioteka Kórnicka; sygn. Cim. F. 4072).
Podsumowując krajowy zasób De revolutionibus, warto sobie przy tej okazji zadać pytanie, czy są to na pewno wszystkie woluminy tego niesłychanie ważnego dla historii nauki dzieła, znajdujące się w zbiorach polskich. Odpowiedź na „nie” nie jest jednak prosta. Dawne katalogi biblioteczne rejestrowały szereg innych tomów De revolutionibus przechowywanych w kolekcjach prywatnych czy kościelnych na terenach historycznych Rzeczypospolitej. Wiemy, że egzemplarze traktatu Kopernika znajdowały się m.in. w prywatnych księgozbiorach mieszczan gdańskich jak np. Alexandra Glaserra (ur. 1534), twórcy zegara słonecznego na ratuszu Głównego Miasta, czy też uczonych krakowskich, jak choćby lekarza Antona Schneebergera (1530–1581). Spotykamy je także w zbiorach przyjaciół Kopernika – biskupa chełmińskiego i warmińskiego Tiedemanna Giesego (egzemplarz zaginiony) oraz kanonika Georga Donnera (dwa egzemplarze podarował mu Retyk; jeden z egzemplarzy z czasem przeszedł na własność kapituły warmińskiej, a w końcu do kolegium jezuickiego do Braniewa, zachowany obecnie w Bibliotece Uniwersyteckiej w Uppsali; drugi egzemplarz to być może wolumin znajdujący się dziś w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu).
Posiadamy również dowody na obecność kopernikańskiego traktatu w księgozbiorach braci Andreasa (lekarz, 1514–1559, egzemplarz zachowany obecnie w kolekcji Giancarlo Beltrame, „La Biblioteca di Babelle” w Vicenzy) i Johannesa (teolog, 1517–1568, egzemplarz zachowany obecnie w Bibliotece Kórnickiej) Aurifabrów, czy też w Cieszynie w – zamienionej na publiczną – bibliotece jezuity ks. Leopolda Jana Szersznika (1747–1814, egzemplarz zaginiony). Ale nie tylko w dawnych wiekach odnotowywano obecność astronomicznej pracy wybitnego Toruńczyka. Do niedawna jeden z egzemplarzy tego dzieła znajdował się w Bibliotece Narodowej w Warszawie (sygn. Wil. Cim. 521), zaginiony w czasie II wojny światowej, kolejny zaś znacznie później – bo w końcu lat 90-tych ubiegłego wieku – został skradziony z Biblioteki Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk (sygn. 4001) w Krakowie. Można zatem przypuszczać, że dalsze badania naukowe pozwolą na uaktualnienie tej listy, przy czym nie jest wykluczone, iż liczba egzemplarzy dzieła toruńskiego uczonego również i we współczesnych zbiorach krajowych może ulec powiększeniu. Trudno wszakże z całą pewnością stwierdzić, że nie przechowują interesującego nas kodeksu np. stosunkowo słabo rozpoznane i częstokroć niekompletnie skatalogowane księgozbiory kościelne.
Stan zachowania
Przyjrzyjmy się zatem nieco bliżej tej – w gruncie rzeczy sporej – polskiej kolekcji kopernikanów. W pierwszym rzędzie warto ocenić kondycję przechowywanych w krajowych bibliotekach egzemplarzy. Już na wstępie należy podkreślić, iż spośród wspomnianych 14 woluminów znacząca większość cechuje się doskonałym stanem zachowania, co w jakiejś mierze jest zasługą nie tylko dobrych warunków przechowywania i troski ich właścicieli, ale także zabiegów konserwatorskich, jakim poddano część zasobu w ostatnich kilkudziesięciu latach. Proces pełnej konserwacji przeszły m.in. woluminy znajdujące się w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu, Bibliotece im. Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego, Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu, Bibliotece Jagiellońskiej (Cim. 8436) czy wreszcie Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, a w ostatnich tygodniach także wolumin Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
Niezależnie od tego, pozostałe tomy przetrwałe do naszych czasów są w równie dobrej kondycji, często też były poddawane zabiegom restauratorskim i konserwatorskim, chociaż w mniejszym zakresie. Najczęstsze uszkodzenia, jakie konstatujemy na interesujących nas foliałach, to zazwyczaj przetarcia opraw, zawilgocenia bloków książki czy też naddarcia kart, niekiedy też drobne ubytki ze szkodą dla tekstu. Tylko nieliczne woluminy stanowią defekty, objawiające się ubytkami tekstu, w tym brakiem całych składek, ale w niektórych wypadkach poprzedni właściciele zadbali o ich uzupełnienie. Odbywało się to za pomocą kart faksymilowych, jak to uczyniono m.in. w przypadku woluminu z Biblioteki Narodowej, które wykonano na zlecenie ostatniego właściciela kodeksu i jego darczyńcy dla krajowej książnicy – pułkownika Romana Umiastowskiego (1893–1982). Zdarzało się jednak, zwłaszcza w czasach bliższych drukowi dzieła, że wypełnienie powstałej luki w tekście odbywało się za sprawą niezwykle czasochłonnego ręcznego jej przepisania.
Piękną tego egzemplifikacją jest nadzwyczaj interesujący wolumin z Biblioteki Jagiellońskiej (Cim. 8288). Kodeks ów, należący niegdyś prawdopodobnie do wybitnego matematyka, astronoma i lekarza, profesora Akademii Krakowskiej Jana Brożka (1585–1652) lub jedynie przezeń wykorzystywany, był najprawdopodobniej już w chwili pozyskania pozbawiony trzech składek (k. 9–12, 29–32, 141–144). W przypadku części kart (9–12 i 141–144) uzupełniono je odręcznym, pięknym kursywnym pismem humanistycznym, charakterystycznym dla epoki. Zupełnie inaczej postąpiono z czterema brakującymi kartami oznaczonymi numerami od 29 do 32, które zastąpiono również tekstem rękopiśmiennym, tym razem jednak bardzo przypominającym czcionkę drukarską. Autor wytrwale i konsekwentnie, precyzyjnie naśladując pismo drukarskie, przepisał pełne osiem brakujących stron, odwzorowując również tabele. Co jednak ciekawe, kopista nie posłużył się w tym wypadku wydaniem norymberskim, które zlecono mu do uzupełnienia, lecz opublikowanym 23 lata później w Bazylei w drukarni Henricusa Petrusa (Henric-Petri, 1508–1579) tekstem drugiej edycji, która nieco różniła się składem od druku Petreiusa. Braki kart, już bez ich odwzorowania, odnotowujemy również w innych egzemplarzach polskich, jak choćby w jednym z dwóch tomów znajdujących się w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu (sygn. 363153).
Przy tej okazji warto dodać, iż część ze znajdujących się w Polsce egzemplarzy nie funkcjonuje w przechowujących je bibliotekach samoistnie, będąc oprawionymi wraz z innymi drukami XVI w. lub rękopisami. Nie wchodząc w szczegóły, te tzw. klocki introligatorskie zawierające De revolutionibus napotykamy w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu, Bibliotece XX. Czartoryskich w Krakowie oraz Bibliotece Jagiellońskiej (Cim. 8288; współoprawny z manuskryptem). I wreszcie na koniec tego ustępu należy zaznaczyć, że krajowe woluminy w pięciu przypadkach uzupełnia dołączona do nich – przywoływana już wcześniej – errata. Odnajdziemy ją w tomach Biblioteki Kórnickiej, bibliotek towarzystw płockiego i poznańskiego, Biblioteki UMK oraz Ossolineum.
Proweniencja
Niezwykle ciekawie prezentuje się rodzima kolekcja kopernikanów, jeśli wziąć pod uwagę wcześniejszych posiadaczy interesujących nas kodeksów. Spośród przywołanych czternastu woluminów w zasadzie wszystkie noszą na sobie ślady przynależności do księgozbiorów innych niż obecni właściciele. Były to zarówno osoby prywatne (uczeni, arystokracja, ziemiaństwo, patrycjusze, bibliofile), jak i biblioteki o charakterze instytucjonalnym (klasztorne, szkolne, uczelniane, miejskie, dworskie). Szczególnie odznaczają się na tym tle foliały znajdujące się w zbiorach bibliotek krakowskich, spośród których wyróżniającym jest kodeks stanowiący własność Biblioteki XX. Czartoryskich.
Jak już wspomniano, pierwotnie należał on do królewskiego księgozbioru króla polskiego Zygmunta II Augusta (1520–1572), o czym świadczy zarówno superekslibris królewski z orłem Jagiellonów, monogram króla oraz herb Pogoń, a także charakterystyczny dla całej królewskiej kolekcji, odciśnięty na złoto na dolnej okładzinie napis „Sigismundi Augusti Regis Poloniae Monumentum”. Egzemplarz ten po śmierci króla stał się własnością Jana Sariusza Zamoyskiego (1542–1605), kanclerza wielkiego koronnego i hetmana, który ofiarował go Akademii Zamojskiej. Jaką drogą trafił do kolekcji Czartoryskich, w chwili obecnej nie umiemy odpowiedzieć.
Nie mniej zajmująco prezentują się dwa woluminy będące własnością Biblioteki Jagiellońskiej, przy czym do wspomnianego Zygmuntowego „Monumentum” w warstwie dekoracyjnej oprawy nawiązuje kodeks (Cim. 8436) znajdujący się pierwotnie w kolekcji bogatego krakowskiego kupca Melchiora Krupki (Krupek, Krupski 1490–1582). Po jego śmierci De revolutionibus wraz z częścią biblioteki trafiło do zbiorów ucznia Jana Brożka, Pawła Herki (1595–1648), matematyka oraz bibliotekarza biblioteki Collegium Maius, który z kolei przekazał testamentalnie swój księgozbiór Akademii Krakowskiej.
Do grupy kodeksów o interesującej proweniencji należy wreszcie i trzeci krakowski wolumin dzieła Kopernika, znajdujący się także w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej (Cim. 8288), który był już wzmiankowany w niniejszym tekście. Należał on, lub był tylko przez niego użytkowany do – przywołanego nieco wcześniej – wybitnego matematyka, astronoma i lekarza Jana Brożka. Kodeks ten cechuje się nie tylko opisanymi wcześniej ręcznie uzupełnionymi brakującymi kartami, ale też zajmującymi z punktu widzenia historii nauki komentarzami, które pozostawił jako ślad lektury krakowski matematyk (o czym nieco szerzej w dalszej części tekstu).
Opuśćmy zatem Kraków i przenieśmy się do Kórnika. Tamtejszy egzemplarz traktatu Kopernika należy również do grupy woluminów z odnotowaną dawną, XVI-wieczną proweniencją. Jego pierwszym właścicielem był – wzmiankowany już wcześniej – wrocławski i królewiecki teolog Johannes Aurifaber, brat lekarza, profesora i rektora Albertyny – Andreasa Aurifabra, mającego w swych zbiorach także wolumin pracy Kopernika. Johannes pozyskał tę książkę w Wittenberdze w 1545 r., dokumentując nabytek zapiską na wyklejce dolnej okładziny Anno Christi M.D.XLV // IIII die Novembris // Vitebergae // Andreas Aurifaber Vra//tislaviensis. Ciekawe są dalsze losy kodeksu. Kolejnym – udokumentowanym zapiską proweniencyjną na karcie tytułowej (Sum Gothofr[idi] Freudenhammeri) – jego właścicielem był śląski i wielkopolski lekarz, medyk wojewody poznańskiego Krzysztofa Opalińskiego (1609–1566) – Gottfried Freudenhammer von Freudenheim (daty życia nieznane). Istotnym dla prześledzenia losów tej książki jest fakt, iż był on wnukiem królewieckiego duchownego Johanna Freudenhammera (1527–1572), który ożenił się z jedną z córek teologa i autora wstępu do De revolutionibus Andreasa Osiandra, zaś w 1567 r. zrezygnował ze swojego urzędu w Królewcu i zamienił się ze wspomnianym Johannesem Aurifaberem na wrocławski. Zapewne kodeks w zbiorach Freudenhammerów znalazł się właśnie dzięki tej renesansowej przyjaźni uczonych teologów. Co ciekawe, dziadek Gottfrieda, Johann, żeniąc się z córką Osiandra, stał się jednocześnie szwagrem Andreasa Aurifabra, który po śmierci swej pierwszej żony, również poślubił jedną z kilku córek kontrowersyjnego teologa i wydawcy dzieła Kopernika. Interesujący nas egzemplarz z czasem trafił do bliżej nieokreślonego kolegium jezuickiego (1629), aby w końcu spocząć w bibliotecznych zbiorach klasztoru bernardynów w Grodzisku Wielkopolskim, skąd najprawdopodobniej bezpośrednio powędrował do Kórnika.
Do ciekawych egzemplarzy, które posiadają udokumentowaną proweniencję z epoki druku, należy także wolumin będący obecnie własnością Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, który zapewne niebawem po wydrukowaniu zasilił zbiory tzw. Biblioteki Zamkowej księcia Albrechta Hohenzollerna (1490–1568). Był on być może darem kanonika warmińskiego, a zarazem przyjaciela Mikołaja Kopernika – Georga Donnera dla pruskiego księcia. Wolumin z czasem znalazł się w Państwowej i Uniwersyteckiej Bibliotece w Królewcu, zaś po II wojnie światowej zasilił zbiory Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu.
Z innego dworskiego księgozbioru, w tym wypadku księcia legnickiego, a zarazem mecenasa sztuki i bibliofila Jerzego Rudolfa (1595–1653) pochodzi tom będący dziś w posiadaniu Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu (sygn. 411395), w której znalazł się w 1946 r. Książęce pochodzenie dokumentuje superekslibris inicjałowy ulokowany na przedniej okładzinie tomu: G[eorg] R[udolf] H[erzog] Z[u] L[iegnitz] V[nd] B[reig] uzupełniony datą 1612. Biblioteka Uniwersytecka przechowuje w swoich zasobach także drugi egzemplarz kopernikańskiego dzieła, które trafiło doń z Biblioteki Miejskiej Wrocławia (Rehdigersche Stadtbibliothek Breslau, sygn. 363153). Wcześniej należało do wielu właścicieli, choć jedynym znanym nam z nazwiska był wysokiej rangi świdnicki, wrocławski i jeleniogórski prawnik, Christian Gottfried Gallasch (1733–1798), który nabył książkę w 1752 r., co potwierdza zapiska proweniencyjna w brzmieniu Christianus Godofredus Gallasch Vratislaviae-Silesius // Anno CŊŊCCLII die XII Aprilis. […]. Co ciekawe druk ten, zanim przeszedł do zbiorów Stadtbibliothek, jakiś czas znajdował się w kolekcji – wspomnianej wcześniej – Biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Do Wrocławia przywędrował ponownie już w XX w., by od 1919 r. zasilić zbiory Biblioteki Miejskiej, a w końcu i uniwersyteckiej.
Przypuszczalnie również w XVII stuleciu rozpoczyna się znana nam historia kodeksu ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie. Książkę tej zniszczonej w czasie II wojny światowej książnicy wraz z ogromną kolekcją starodruków kartograficznych podarował w 1982 r. antykwariusz i bibliofil, działający na emigracji – pułkownik Roman Umiastowski (1893–1982). Należała ona w przeszłości najpewniej do żyjącego na przełomie XVI i XVII w. flamandzkiego astronoma i matematyka Johana Philipa Lansberge’a (Philippus Lansbergius, 1561–1632) lub kogoś z jego otoczenia, na co wskazują XVII–wieczne zapiski marginalne, których treść przypomina noty na egzemplarzu De revolutionibus, znajdującym się dzisiaj w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toronto. Wedle badaczy komentarze w obu drukach wyszły spod jednej ręki, a sporządził je właśnie wspomniany Flamandczyk.
Również od XVII w. poznajemy losy traktatu Kopernika – dziś stanowiącego własność Biblioteki Ossolineum. W połowie tego wieku trafiła ona do księgozbioru klasztornego jezuitów w Judenburgu, leżącym w austriackiej Styrii, zaś po kasacie zakonu znalazła się w rękach antykwariuszy, z których nabył ją profesor geografii i historii lwowskiego gimnazjum, twórca znaczącej kolekcji książek Walenty Kraiński (zm. 1831). Dzieło Kopernika z czasem odziedziczył jego brat Józef (1781–1838), proboszcz parafii w Bełzu, dziekan tamtejszego dekanatu i inspektor szkolny. Po jego śmierci Ossolineum zakupiło je na jednej z aukcji organizowanych dla tej kolekcji od listopada 1844 r. do stycznia 1845 r.
W tym samym lub na przełomie XVII i XVIII w. rozpoczynają się potwierdzone dzieje woluminu z kolejnej książnicy poznańskiej – Biblioteki Raczyńskich. Zanim książka znalazła się w zbiorach powołanej do życia w 1829 r. Biblioteki Publicznej Zakładu Edwarda Hrabiego Raczyńskiego (1786–1845), należała do Johanna Wilhelma Wagnera (1681–1745), członka Pruskiej Akademii Nauk i dyrektora berlińskiego obserwatorium astronomicznego. Wcześniejszych jej losów niestety nie znamy.
Udokumentowaną proweniencję, choć nieco późniejszą, ma także drugi z toruńskich egzemplarzy De revolutionibus, będący obecnie własnością Książnicy Kopernikańskiej. Wcześniej tom ten znajdował się w księgozbiorze lekarskiej i aptekarskiej rodziny toruńskiej Gottsteinów (XVIII/XIX w.), z czasem zaś przeszedł do biblioteki Gimnazjum Akademickiego w Toruniu. Prawdopodobnie zanim znalazł się w zbiorach Gottsteinów, należał do bliżej nieokreślonej osoby, której złocony herb zachował się na przedniej okładzinie książki.
W XIX stuleciu rozpoczyna się również znana nam historia kopernikańskiego dzieła z biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, któremu wolumin podarował przyrodnik, matematyk, nauczyciel w Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu – Leon Wituski (1833–1900). Nie mógł być on naturalnie pierwszym posiadaczem, ale jego poprzedników nie znamy z imienia i nazwiska. Wiemy jedynie, że prawdopodobnie pierwszy właściciel dokonał w 1557 r. zakupu dzieła lub zlecił wykonanie jego oprawy, zapłaciwszy za to 28 groszy, co dokumentuje zapiska na wyklejce dolnej okładziny.
Losy kolejnych dwóch egzemplarzy znajdujących się dzisiaj w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie i Bibliotece Towarzystwa Naukowego w Płocku, poznajemy również dopiero od XIX, zaś w drugim wypadku, od początków XX stulecia. Kodeks warszawski znalazł się w księgozbiorze usamodzielnionej i przekształconej w 1818 r. w publiczną, powstałej w 1816 r. biblioteki uniwersytetu dzięki zakupowi, jakiego dokonał w 1823 r. we Włoszech ks. Sebastiano Ciampi (1769–1847), włoski filolog i badacz związków polsko-włoskich, zaopatrujący w tym czasie bibliotekę w polonika. Drugi z wymienionych egzemplarzy trafił do biblioteki Towarzystwa Naukowego Płockiego w 1907 r. wraz z księgozbiorem ziemianina, ale także pisarza i poety oraz uczestnika powstania listopadowego Gustawa Zielińskiego (1809–1881), którą towarzystwo odziedziczyło po śmierci jego syna Józefa (1845–1905).
Oprawy
Zachowane w zbiorach polskich egzemplarze De revolutionibus w ciągu wieków swego istnienia przechodziły nie tylko z rąk do rąk kolejnych czytelników i właścicieli, ale również – czy to z uwagi na stan zachowania, czy też gusta ich posiadaczy – zyskiwały różnorakie oprawy. Największą część tego zasobu okrywają oryginalne okładziny z epoki druku (XVI w., 5 wol.), dwie oprawy wykonano w wieku XVII, chociaż w jednym wypadku (BJ Cim. 8288) datowanie to może być mylne, a oprawa pochodzi z wieku XVIII lub nawet XIX. Kolejne trzy okładziny opuściły pracownie introligatorskie w wieku XIX, zaś cztery to produkty współczesnych warsztatów, najczęściej wykonane podczas prac restauratorskich i konserwatorskich w ubiegłym stuleciu.
Przyjrzyjmy się zatem najstarszym oprawom, wykonanym bezpośrednio po ukazaniu się De revolutionibus w druku. Jak już nadmieniono, w naszych zbiorach posiadamy pięć lub może sześć takich woluminów, dziś znajdujących się w: Bibliotece Jagiellońskiej (Cim. 8436), Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu, Bibliotece Kórnickiej, Bibliotece XX. Czartoryskich w Krakowie czy wreszcie w Bibliotece PTPN w Poznaniu, a także (o ile potwierdzi się przypuszczenie o XVI–wiecznej proweniencji oprawy) w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu (sygn. 411395). Do najlepiej zachowanych i najpiękniej dekorowanych należą – wspomniane już wcześniej – dwie oprawy z bibliotek Krakowa (BJ, Cim. 8436; Biblioteki XX. Czartoryskich). Obie wykonane zostały – o czym również napomknięto – w warsztacie krakowskiego introligatora Jerzego Moellera. Zarówno tom królewski, jak i będący niegdyś własnością Melchiora Krupki okrywają deski obleczone brązową skórą cielęcą. Dekorację ich górnych okładzin stanowią m.in. superekslibrisy: w pierwszym wypadku omówiony już królewski z orłem Jagiellonów, w drugim zaś superekslibris Krupki z monogramem M C i tekstem motta: ANTIDOTVM VITAE PATIENCIA ANNO D. M.D.L. Środki zwierciadeł dolnych okładzin wypełniają złocone napisy SIGISMVNDI // AVGVSTI // REGIS POLO// NIAE MONV//MENTVM i MELCHIORIS // CRVPEK MONVMEN//TVM oraz w obu wypadkach data 1551.
W XVI w. oprawiono również egzemplarz De revolutionibus będący własnością Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu. Oprawę w deski dębowe powleczone brązową skórą cielęcą wykonał zmarły w 1565 r. królewiecki introligator Kasper Angler. Jej dekorację stanowią ślepe tłoczenia o ornamencie roślinno-geometrycznym i figuralnym. Do grupy kodeksów oprawnych w epoce druku dzieła należy również egzemplarz przechowywany w Bibliotece Kórnickiej PAN. Wolumin ten zyskał chroniące go okładziny w 1545 r., które wykonano najpewniej na zlecenie pierwszego właściciela kodeksu – Johannesa Aurifabra, o czym świadczy superekslibris literniczy I[ohannes] A[urifaber] oraz data 1545 wytłoczone w centralnej części przedniej okładki. Same zaś okładziny sporządzono ze świńskiej skóry usztywnionej tekturą, udekorowanej tłoczonymi ślepo scenami bachanaliów oraz podobiznami reformatorów Erazma z Rotterdamu i Filipa Melanchtona.
Kolejny egzemplarz zaopatrzony w oprawę z czasów bliskich drukowi dzieła znajduje się w Bibliotece PTPN w Poznaniu. Introligator także i tu zastosował usztywnienie tekturowe, obleczone jasną skórą świńską, ozdobioną tłoczonym ślepo radełkiem z motywami religijnymi. Być może – jak już nadmieniono – oprawę wykonano w 1557 r., o czym świadczy zapiska pozostawiana na wyklejce dolnej okładziny, wskazująca na cenę Constat 28 gr 1557, chociaż nie mamy pewności, czy odnosi się ona do wartości książki, czy może odnotowano tutaj opłatę za usługę introligatora. Nie jest wykluczone, iż zbiór XVI-wiecznych opraw polskich egzemplarzy De revolutionibus możemy powiększyć o tom znajdujący się w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu (sygn. 411395). Należał on – jak już sygnalizowano – pierwotnie do księcia legnickiego i brzeskiego Jerzego Rudolfa. Oprawę wykonano z tektury pokrytej jasną świńską skórą, ozdobioną tłoczonym ślepo radełkami z motywami organicznymi, geometrycznymi i figuralnymi, a także plakietą z przedstawieniem Judyty (górna okładzina) oraz napisem H H// HOLOFERNI CAPUT // DOMINUS ABST[ULIT] PER // MA[NUM] IUD[ITH] 1560 i Lukrecji (dolna okładzina) wraz z tekstem HH 1560 // LUCRETIA MORTEM // SIBI ADSCIVIT. Przywołane inicjały HH, o ile istotnie dobrze je identyfikujemy, pozwalają przyjąć przypuszczenie, że twórcą oprawy mógł być norymberski introligator Hans Hermann, który prowadził warsztat od 1589 r. i działał jeszcze w XVII stuleciu. Czy jednak można ją wydatować na 1612 r., jak sugeruje data odciśnięta pod plakietą, trudno orzec. Jest wielce prawdopodobne, że zarówno superekslibris, jak i owa data zostały dodane do już gotowej okładziny, może przez innego introligatora, zaś samą oprawę wykonano jeszcze w końcu XVI w.
Niełatwo natomiast precyzyjnie określić, z jakiego okresu pochodzi oprawa foliału zachowanego w Bibliotece Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego. Tamtejszy tom przypuszczalnie w XVII lub może XVIII w. obleczono w jasny pergamin przyklejony bezpośrednio do wyklejki z tzw. yappem, czyli dość popularnym na południu Europy w XVI–XVIII w. sposobem oprawiania, polegającym na załamaniu pergaminu, który dzięki temu zachodził na krawędzie książki. Całości dopełniają wiązania również sporządzone z jasnej skóry. Wolumin – o czym wspomniano – przeszedł pełen proces konserwacji, dzięki czemu oprawa sprawia wrażenie niemal wykonanej współcześnie, z zachowaniem reguł dawnej sztuki introligatorskiej.
Kolejny wolumin, którego datowanie wykonania oprawy nastręcza pewnych trudności, to egzemplarz Biblioteki Jagiellońskiej o sygnaturze Cim. 8288. Druk okrywają tekturowe okładziny wyklejone kolorowym papierem z motywem gałązek dębu, grzbiet zaś pokryto jasnym pergaminem. Autorzy katalogu Biblioteki Jagiellońskiej podają, iż wykonano ją w wieku XIX, natomiast O. Gingerich w opisie kodeksu jagiellońskiego w swym Census przypuszcza, że oprawa pochodzi z wieku XVII. Trudno jednoznacznie orzec, które z tych źródeł wskazuje na rzeczywisty czas wykonania oprawy, ale – biorąc pod uwagę losy kodeksu i jego wygląd fizyczny – wydaje się, że bliższym prawdy jest Gingerich. Natomiast nieco prostszym do ustalenia jest okres wykonania oprawy drugiego egzemplarza z Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Wolumin również okrywa półpergaminowa oprawa na tekturze wyklejonej dziś mocno już przetartym papierem marmoryzowanym, związana pergaminowym grzbietem z czarnym szyldzikiem zawierającym tytuł dzieła. Oprawę przypuszczalnie w XIX w. lub może jeszcze w końcu XVIII w. wykonał wrocławski introligator K. Gebauer, o czym świadczy niewielka prostokątna pieczątka odbita niebieskim tuszem w lewym dolnym rogu tylnej okładziny o treści K. Gebauer // Buchbinderei // Breslau.
Do grupy woluminów De revolutionibus znajdujących się w polskich księgozbiorach oprawionych w XIX stuleciu należy także egzemplarz będący własnością Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Kodeks ten wyszedł z działającego co najmniej w latach 1836–1856 warsztatu introligatorskiego Bogumiła Kernera (Gottlieb Körner, ur. 1806). Egzemplarz zaopatrzył on w tekturowe okładziny obleczone brązową skórą z neobarokowymi ozdobnymi ślepymi tłoczeniami oraz wyklejone marmurkowym papierem. Obcięcia kart zostały wyzłocone.
W XIX w. zyskał swą nową oprawę także kopernikański kodeks z Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu. Nieznany nam dzisiaj introligator dla wytworzenia okładzin zastosował tekturę obleczoną w brązową skórę. W centrum zwierciadła przedniej okładziny odcisnął na złoto superekslibris z wyobrażeniem herbu Nałęcz i napisem BIBLIOTEKA RACZYŃSKICH. Grzbiet został ozdobiony złotymi imitacjami zwięzów oraz szyldzikiem z wyciskiem danych o autorze i tytule dzieła.
Ostatnia wreszcie grupa opraw okrywających opisywane egzemplarze dzieła Kopernika to wytwory warsztatów introligatorskich współczesności. Wykonano je podczas procesu konserwacji lub restauracji woluminów w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci, niekiedy z zachowaniem fragmentów oryginalnej substancji zabytkowej. Tak jest m.in. w przypadku tomu znajdującego się w Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, który poddano konserwacji w 1961 r. Dokonał jej znakomity specjalista-konserwator papieru, profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Tadeusz Tuszewski (1907–2004), uczeń wybitnego artysty, nestora szkoły konserwacji papieru Bonawentury Lenarta (1881–1973). Mistrz podczas procesu konserwacji zachował oryginalny fragment przedniej okładziny wraz ze wspomnianym złoconym superekslibrisem nieznanego nam poprzedniego właściciela kodeksu. Na wyklejce prawdopodobnie ręką Tuszewskiego umieszczono kaligraficzny wpis: „Obiekty książkowe należy przechowywać w pomieszczeniu suchym przy temperaturze stałej 16–18 C oraz wilgotności względnej powietrza około 50–55/100 // Konserwację i oprawę wykonał Tadeusz Tuszewski w Pracowni Konserwacji Grafiki i Książki zabytkowej w Warszawie w 1961 r.”.
W kolejnym dziesięcioleciu XX w. poddano restauracji tom znajdujący się dzisiaj w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Prace te wykonano najpewniej w Londynie, kiedy wolumin znajdował się w rękach poprzedniego jego właściciela – wspomnianego pułkownika Romana Umiastowskiego, którego staraniem zlecono tę pracę. Oprawę stanowią – wykonane z wielkim kunsztem i znawstwem dawnej sztuki introligatorskiej – tekturowe okładziny, obleczone w jasny ozdobiony złoconymi bordiurami pergamin najpewniej XVIII-wieczny, użyty tutaj powtórnie, dzięki czemu oprawa sprawia wrażenie znacznie starszej, niźli jest w istocie. Odmiennie na tym tle wypada kodeks pochodzący z biblioteki Ossolineum we Wrocławiu. Jego współczesną, nieco stylizowaną na dawną oprawę sporządził w styczniu 1995 r. Henryk Świderski, któremu towarzyszył Czesław Kowalczyk – autor dekoracyjnych tłoczeń na oprawie. Praca ta zwieńczyła konserwację książki – wykonaną w roku poprzednim przez Irenę Delimatę. Sporządzono ją z brązowej skóry na tekturze ze ślepo tłoczonymi dekoracjami, których stylistyka raczej minimalnie nawiązuje do historycznej wartości traktatu Kopernika, dając wrażenie świetnie wykonanej, eleganckiej oprawy skrywającej raczej wydawnictwo współczesne, aniżeli szacowny tom XVI–wiecznej sztuki typograficznej.
Użytkowanie kodeksów
Znajdujące się w zbiorach polskich egzemplarze De revolutionibus Mikołaja Kopernika, wprawdzie tylko w przypadku kilku tomów, niemniej jednak mogły stanowić dla Owena Gingericha wsparcie tezy, której przewrotne i nieco prowokacyjne zaprzeczenie dał w tytule swojej książki The Book Nobody Read – Książka, której nikt nie przeczytał. Bacząc na ślady użytkowania, na swoiste vestigia lecturae, jakie pozo stawili na interesujących nas kodeksach ich właściciele i czytelnicy, możemy z całą pewnością przyjąć, że dzieło Kopernika, przynajmniej u niektórych z nich wzbudzało zainteresowanie. I jeśli nawet nie zostało skrupulatnie przestudiowane w całości, to przynajmniej pewne jego fragmenty stały się dla nich na tyle zajmujące, że postanowili to wyrazić czy to w postaci komentarzy i podkreśleń, czy też poprzez skreślenia nietolerowanych partii tekstu lub zaznaczenia tych z kolei, które zostały zakazane.
Generalnie należy stwierdzić, iż tekst kopernikańskiego traktatu najobficiej skomentowali przede wszystkim ci z jego użytkowników, którzy zajmowali się działalnością naukową lub pozostający w takich kręgach. Najrzadziej lub w ogóle nie odnajdujemy śladów lektury w woluminach pochodzących z bibliotek dworskich (np. królewski egzemplarz z Biblioteki XX. Czartoryskich w Krakowie, książęcy wolumin Jerzego Rudolfa ze zbiorów BUWr) lub szkolnych czy publicznych (np. egzemplarz gimnazjalny z Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, egzemplarz z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie). W pierwszym wypadku można się spodziewać, iż znalazły się one w kolekcjach, li tylko jako przejaw pewnej mody i potrzeby gromadzenia głośnej literatury, która pojawiała się na europejskim rynku wydawniczym, w drugim zaś nie pozwalały na to regulaminy biblioteczne. Sięgnąwszy zaś do konkretnych tomów, musimy wpierw zatrzymać się przy dwóch arcyciekawych pod tym względem egzemplarzach już tutaj wielokrotnie przywoływanych. Mowa o woluminach znajdujących się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej (Cim. 8288) oraz w kolekcji Biblioteki Kórnickiej. Oba te egzemplarze łączy jedno – ich użytkownicy okazali swój stosunek do – omówionej wcześniej – kwestii zmiany przez wydawcę tytułu dzieła wbrew woli Kopernika oraz treści zamieszczonej w druku przedmowy, sporządzonej przez A. Osiandra, sprowadzającej naukowe badania Kopernika jedynie do hipotezy.
W wypadku tomu z Biblioteki Jagiellońskiej był to – również już wzmiankowany – matematyk, lekarz, a przede wszystkim badacz życia i dzieł Mikołaja Kopernika – Jan Brożek. Na karcie tytułowej użytkowanego przez siebie kodeksu nie tylko skreślił słowa „orbium coelestium”, ale również przekreślił słowo wstępne Osiandra. W górnej partii karty tytułowej oraz na jej odwrocie zamieścił notatki w języku łacińskim, w których starał się wyjaśnić swoje postępowanie, zaobserwowaną podobną praktyką w egzemplarzach znajdujących się w zbiorach kapituły warmińskiej w Lidzbarku Warmińskim (dziś nieznany), a także w bibliotece kolegium jezuickiego w Braniewie (dziś w Uppsali): Τό orbium coelestium cancellatum est in exemplari Varmiensis bibliothecae emendato per Tidemannum episcopum oraz na verso karty tytułowej: Tota ista praefatio cancellata est in exemplari Heilspergensi imo et in Braunspergensi. Były to – przywoływane już wcześniej – woluminy, które stanowiły własność przyjaciół M. Kopernika – biskupa Tiedemanna Gie sego oraz Georga Donnera, przesłane im przez Jerzego Joachima Retyka, który dokonał skreśleń. Brożek widział je będąc w podróży po Warmii w 1618 r. Obok komentarzy, najpewniej również Brożek (choć widać tam kilka rąk) umieścił w zasadzie w całym dziele (na ponad stu różnych stronach) dość licznie drobne jedno- lub kilkuwyrazowe marginalia, głównie o charakterze wyszczególniającym (wyniesienie na margines niektórych słów, nazw, nazwisk), a czasem odsyłającym do innych dzieł. Obok tego na kilkunastu stronach odnajdziemy szereg podkreśleń dokonanych w tekście. Co ciekawe, pomimo braku erraty w kodeksie nieznany nam użytkownik (bibliotekarz, Brożek?) naniósł na kilkudziesięciu stronach korektę, poprawiając błędy składniowe, końcówki fleksyjne itp.
Na tym tle równie ciekawym jest egzemplarz znajdujący się w Kórniku. Otóż – jak wiemy – należał on pierwotnie do związanego z Królewcem wrocławianina Johannesa Aurifabra. On także dokonał skreślenia słów „orbium coelestium”, chociaż nie odniósł się w ten sposób do wstępu Osiandra. Jego dezaprobata w stosunku do zmienionego wbrew woli Kopernika tytułu mogła wynikać z wiedzy o kulisach wydania jego traktatu, jaką pozyskał niewątpliwie od swego starszego brata Andreasa, profesora medycyny, który również posiadał wolumin pierwszego wydania De revolutionibus podarowany mu przez Retyka, z przezeń skreślonymi słowami „orbium coelestium”. Kórnicki kodeks można by w ten sposób zaliczyć do grupy egzemplarzy, które znalazły się w zbiorach osób z kręgu Mikołaja Kopernika i jego ucznia Jerzego Joachima Retyka. Ich cechą charakterystyczną była właśnie owa – wyrażona skreśleniami – dezaprobata w stosunku do działań wydawców traktatu wybitnego Toruńczyka – Petreiusa i Osiandra. Takich egzemplarzy w różnych źródłach wylicza się od kilku do kilkunastu. Egzemplarz kórnicki odznacza się nie tylko skreśleniem słów z tytułu, ale zawiera również drobne marginalia sporządzone najpewniej ręką Johannesa Aurifabra, rozlokowane na ponad 30 stronach, w tym jedno w języku greckim (k. 48). I ponownie wartym odnotowania jest fakt, iż także w tym egzemplarzu naniesiono korektę z obecnej w tomie erraty, przy czym jej wykonawca zatrzymał się na karcie 123 verso. Postępy swojej pracy oznaczał sukcesywnie na stronie z tekstem wspomnianej erraty.
Ciekawym, na pierwszy rzut oka pozbawionym jakichkolwiek glos marginalnych jest egzemplarz znajdujący się w Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu. Przeglądając ten pochodzący z książęcej biblioteki wolumin, widząc nieskazitelność jego kart, można odnieść wrażenie, iż nie cieszył się on szczególnym zainteresowaniem czytelników. Brak śladów ich aktywności mógł być jednak skutkiem nie tyle nikłego zainteresowania jego treścią, co raczej zakazów używania inkaustu i pisania po kodeksach, jakie panowały w tej bibliotece. Również i w przypadku tego foliału, kiedy przyjrzymy się dokładnie poszczególnym kartom, okaże się, że noszą one na sobie ślady w postaci poprawek, przekreśleń, zamiany słów itp. Nie jest to nic innego jak korekta tekstu, naniesiona najpewniej w XVII lub XVIII stuleciu ręką anonimowego dla nas czytelnika lub co bardziej prawdopodobne bibliotekarza, wykonana w oparciu o znaną nam już z wcześniej omówionych tomów „petreiusową” erratę, zachowaną w wypadku toruńskiego kodeksu na końcu dzieła. Dzięki tej benedyktyńskiej pracy, na ponad 30 kartach tomu wprowadzono kilkadziesiąt poprawek, niekiedy zaznaczając ten fakt na marginesie specyficznym znakiem korektorskim, działania te odnotowując również w tekście samej erraty. Odbyło się to w myśl początkowych słów tej ostatniej: „Ponieważ wydrukowane dzieło raz jeszcze zostało sprawdzone i porównane z autografem, musisz podjąć wysiłek i poprawić co następuje…”. Trudno zatem przyjąć, że królewiecki wolumin pozbawiony był w ogóle czytelników. Żmudna praca poprawienia tekstu według erraty musiała mieć jakiś cel. Niewykluczone, że sięgali po niego użytkownicy Bibliotheca Nova na królewieckim zamku, zaś bibliotekarz – poddając go poprawie – chciał uchronić potencjalnych czytelników przed niedoskonałością „petreiusowego” tekstu. Toruński tom dołączył w ten sposób do grupy omówionych już dwóch egzemplarzy z – można roboczo by to nazwać – kręgu kopernikańsko-królewieckiego (krakowski tom Jana Brożka, badacza spuścizny Kopernika, kórnicki wolumin Johannesa Aurifabra i wreszcie królewiecki wolumin pochodzący z daru Georga Donnera dla księcia Albrechta).
Gdybyśmy chcieli wskazać na przechowywany w zbiorach polskich kodeks De revolutionibus zaopatrzony w najobfitsze merytoryczne komentarze, musielibyśmy sięgnąć do woluminu będącego w posiadaniu Biblioteki Narodowej. Ponad sto stron tego tomu zostało obficie pokrytych tekstem komentarzy oraz rysunkami, które niekiedy wypełniają prawie całą wolną przestrzeń marginesów. Ich charakter wskazuje ewidentnie na rękę osoby biegle poruszającej się w problematyce astronomicznej i matematycznej. Według opinii Owena Gingericha oraz badaczy z Biblioteki Narodowej ich autorem był – wspomniany wcześniej – urodzony w 1561 r. w Gandawie flamandzki pastor kalwiński, matematyk i astronom Johan Philip van Lansberge (Lansbergius), autor Tabulae motuum coelestium, zbioru tablic astronomicznych, jeden z nielicznych w kręgach protestanckiego duchowieństwa zwolenników teorii Kopernika.
Pozostałe egzemplarze kopernikańskiego traktatu, znajdujące się w polskich zbiorach, nie pozwalają już na poparcie tezy o czytelniczym zainteresowaniu dziełem słynnego astronoma. Bardzo nieliczne marginalia odnoszące się do obliczeń, a także pojedyncze podkreślenia tekstu, zaledwie na kilku stronach, odnajdujemy w drugim woluminie jagiellońskim (Cim. 8346), którego właścicielem był Melchior Krupek. Trudno się jednak spodziewać, aby zawiły, specjalistyczny tekst matematyczno-astronomiczny zainteresował nieobeznanego z problematyką krakowskiego kupca. Podobnie ma się rzecz z jednym z kodek sów obecnych w Bibliotece Uniwersyteckiej we Wrocławiu (sygn. 363153), który wcześniej znajdował się w księgozbiorze wrocławskiego prawnika i urzędnika miejskiego. W tym wypadku mamy do czynienia z niewielkimi marginaliami sporządzonymi czerwonym tuszem oraz podkreśleniami na kilku kartach księgi pierwszej traktatu.
Drobne kilkuwyrazowe notki to jedyna aktywność czytelnicza, jaką pozostawili po sobie dawni użytkownicy foliałów dziś znajdujących się w Bibliotece Ossolineum i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Poznański egzemplarz wyposażono dodatkowo w dwie niewielkie drzeworytnicze ilustracje, być może wycięte z druku poświęconego budowie przyrządów astronomicznych, które wklejono na kartach 79 i 117.
Jeszcze skromniej pod tym względem prezentuje się wolumin z toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej, który nie posiada jakichkolwiek komentarzy słownych, a jedynie na marginesach niespełna dziesięciu stron pozostawiono proste zaznaczenia interesującego zapewne dawnego czytelnika tekstu.
I wreszcie na koniec, warto wspomnieć o ciekawym w tym względzie woluminie będącym w posiadaniu Towarzystwa Naukowego Płockiego. Wprawdzie tom ten pozbawiony jest niemal zupełnie jakichkolwiek komentarzy, zawierając jedynie kilka zaznaczeń tekstu w postaci kropek układających się jakby w wierzchołki trójkątów oraz rozciągniętej między nimi zakrzywionej linii w kształcie litery „S”, które spotykamy na marginesach kilku stron foliału, to jednak na tle interesującego nas zbioru zasługuje na wyróżnienie. Otóż na karcie czwartej wstępu, na marginesie, zamieszczono trudną do pełnego odczytania notkę: hasce lineas Tribunal Inquisitionis […]uticae delere jussit sub Pontificatu Urbani VIII, która wskazywała na przeznaczony do usunięcia tekst, zgodnie z dekretem wydanym w następstwie wpisania w 1616 r. dzieła Kopernika na Indeks ksiąg zakazanych.
Wreszcie mamy również w opisywanej kolekcji woluminy, których poprzedni użytkownicy nie pozostawili nawet najmniejszych piśmienniczych śladów lektury. Są to tomy z bibliotek uniwersyteckich w Warszawie i Wrocławiu (egzemplarz księcia Jerzego Rudolfa) oraz z Biblioteki XX. Czartoryskich (egzemplarz królewski Zygmunta Augusta).